Lethan bez słowa udał się do kuźni. Na niebie powoli pojawiało się słońce. Zapowiadał się kolejny, pełen przygód dzień. Engel odszukał kowala i powiedział:
- Witaj mistrzu kowadła! Może zalegasz z pracą? Bo jeśli tak to oferuję ci moje usługi. Co prawda nie jestem jakiś najlepszy, ale porządne ostrze wykuć umiem. Wystarczy że zapewnisz mi tylko surową stal. To potrzebna ci pomoc?

Lethan udał się do kowala. Niedawno wszakże u niego był. Tym razem biedaczek ma dla Engela robotę.
- Witaj Mistrzu Kowadła! Ponoć jakieś problemy masz.

- Jestem. Mam paczkę z prętami. Dostawca niestety nie żyje. Trzymaj - powiedział, dając mu paczkę.

- Witaj kowalu! Mam trochę wolnego czasu. Sprzedałbyś mi młot i parę prętów? Ach i pozwoliłbyś mi skorzystać z kuźni?

- Dobrze... wezmę młot i pięć prętów - powiedział, biorąc przedmioty i dając 125SZ. Od razu zabrał się do roboty. Wziął jeden pręt i włożył go do paleniska. Poczekał aż będzie odpowiednio rozgrzany po czym udał się do kowadła. Od razu zaczął formować klingę. Ten krótki miecz, miał mieć szerokie ostrze.
Kiedy było już gotowe, włożył je do wody aby je zahartować. Ciężko westchnął i ruszył je naostrzyć. Operację powtórzył pięć razy.
- Kowalu, ile policzysz sobie za douczenie mnie w tej szlachetnej sztuce? - zapytał, gdy skończył robotę.

- 75 Sztuk złota? Toż to... dobra cena! Mój młot chętnie nauczy się nowych technik - powiedział łapiąc za jeden z prętów i swój świeżo zakupiony młot. - Pokaż mi jak lepiej wykuwać miecze!

- Dziękuję. Kiedy zapragnę nowej wiedzy, to zjawię się u ciebie. Teraz pozwól że zrobię kilka mieczy. Znasz może jakiegoś handlarza u którego można je dobrze sprzedać? - zapytał zanim wziął się do pracy.
Gdy usłyszał odpowiedź(niezależnie jaka była podziękował), podszedł do paleniska i je rozpalił. Ostrożnie włożył stalowy pręt do niego i czekał. Co jakiś czas sprawdzał czy jest odpowiednio rozgrzany. Gdy tak się stało, podszedł jak najszybciej do kowadła. Zaczął uderzać poprzecznie, jednak rozciągnął ostrze tak, aby powstał długi miecz. Gdy było gotowe, wprowadził jeszcze kilka, szybkich poprawek i ruszył w kierunku wody. Wkładał ostrze jakieś sześć razy.Kiedy było odpowiednio zahartowane, pozostało miecz tylko naostrzyć. Przy osełce spędził dobre pół godziny. Operacje powtórzył jeszcze trzy razy, tak aby skończył mu się wszystkie pręty i pozostały świeżo wykute miecze. Gdy skończył zaczynało się ściemniać.